Kontekst coolturowy

"W tym samym kontekście kulturowym ciało nie jest postrzegane jako typowa rzeczywistość osobowa, znak i miejsce relacji z innymi, z Bogiem i ze światem. Zostaje sprowadzone do wymiaru czysto materialnego: jest tylko zespołem organów, funkcji i energii, których można używać, stosując wyłącznie kryteria przyjemności i skuteczności. W konsekwencji także płciowość zostaje pozbawiona wymiaru osobowego i jest traktowana instrumentalnie: zamiast być znakiem, miejscem i językiem miłości, to znaczy daru z siebie i przyjęcia drugiego człowieka wraz z całym bogactwem jego osoby, staje się w coraz większym stopniu okazją i narzędziem afirmacji własnego „ja” oraz samolubnego zaspokajania własnych pragnień i popędów."

Encyklika Evangelium Vitae (23 )

***
Nigdy nie zrozumiem, jak można pozwolić tak się uprzedmiotowić, albo wręcz samemu dążyć do uprzedmiotowienia się. Przecież człowiek ma myśli, uczucia, które w tym przypadku są spychane na najdalszy plan. A liczy się tylko to, co na wierzchu...

Podobna tematyka została także poruszona przez Jana Pawła w książce: Miłość, i odpowiedzialność, czytałam jakieś dwa lata temu, postaram się jeszcze do niej wrócić, ale jest to jedna z tych pozycji, do których muszę dojrzeć, żeby pojąć :P

3 komentarze:

erunandelincë pisze...

Po pierwsze to należałoby chyba uświadomić sobie, że seksualność = płciowość i seks = współżycie to dwie różne (choć zazębiające się zwykle) sprawy. I że żadna z nich z natury rzeczy nie jest zła ani grzeszna. Że można być kobietą / mężczyzną i nie wstydzić się tego (hihi, mój dzisiejszy wpis na moim blogu plus komentarze... :) ) Odnaleźć swoją godność w swojej płci. Nie odrzucać płciowości jako czegoś, o czym nie warto mówić, albo "wstyd" wspominać.

Dopiero potem chyba można myśleć o poszanowaniu tej godności. Trudno szanować coś, czego sie nie docenia, albo nawet się nie wie, że się to ma. :P

Anonimowy pisze...

Ooo, Adanciu, mów mi jeszcze, bo o tym też było w "Miłości i odpowiedzialności", ale najpierw poczytam to, co bardziej przystępnym jak dla mnie językiem :P
Albo Ty przełóż to na prostszy język :D

erunandelincë pisze...

no to jedziemy dalej. Jak już się właściwie dowartościuje swoją płciowość i zauważy w sobie kobietę/mężczyznę, można się zastanawiać, co chcę z tym zrobić. Praktycznie są dwa wyjścia: można kogoś tym obdarować lub nie. To "nie" jest chyba najbardziej kontrowersyjne (wbrew pozorom), ale to nie teraz może.

Jeżeli decydujemy się na ofiarowanie daru z siebie (w swojej płciowości, pięknej, wielkiej i ważnej) drugiemu człowiekowi albo... Bogu to musimy rozumieć wielkość tego daru. Szanować ten dar w sobie. I domagać się poszanowania go ze strony innych, także osoby, którą obdarowujemy.

Przede wszystkim musimy szanować godność swojej płciowości sami. Czyli nie tylko być wierni, ale nie wystawiać się na jakiekolwiek zagrożenia wierności. I zdawać sobie sprawę, że nasza wierność krucha jest i w każdej chwili może polecieć... zatem nie wystawiać jej na próby :P , na wszelki wypadek.

No i domagać się poszanowania tej godności. Nie dać zrobić z siebie przedmiotu. Co najczęściej jest już bardzo łatwe, jeżeli sami tę godność znamy i sami potrafimy siebie uszanować.

Nie przypadkiem moja babcia powtarzała, że chłopak nigdy nie będzie cenił dziewczyny, jeżeli ona nie będzie ceniła sama siebie. :) Ale tę samą zasadę można odnieść do każdego, nawet do mnie :) , czy do księdza albo siostry zakonnej... a dalej to już może nie będę dziś pisać, co? :bardzo poważne spojrzenie: