"Osłabienie wrażliwości na Boga i człowieka prowadzi nieuchronnie do materializmu praktycznego, co sprzyja rozpowszechnianiu się indywidualizmu, utylitaryzmu i hedonizmu. Ujawnia się tu także niezmienna prawdziwość słów Apostoła: „A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi” (Rz 1, 28). W ten sposób wartości związane z „być” zostają zastąpione przez wartości związane z „mieć”.
Jedynym celem, który się bierze pod uwagę, jest własny dobrobyt materialny. Tak zwana „jakość życia” jest interpretowana najczęściej lub wyłącznie w kategoriach wydajności ekonomicznej, nie uporządkowanego konsumpcjonizmu, atrakcji i przyjemności czerpanych z życia fizycznego, natomiast zapomina się o głębszych — relacyjnych, duchowych i religijnych — wymiarach egzystencji.
W takim klimacie cierpienie, które nieustannie ciąży nad ludzkim życiem, ale może też stać się bodźcem do osobowego wzrostu, zostaje „ocenzurowane”, odrzucone jako bezużyteczne, a nawet jest zwalczane jako zło, którego należy unikać zawsze i we wszystkich okolicznościach. Gdy nie można go przezwyciężyć i gdy znika nawet nadzieja na dobrobyt w przyszłości, człowiek skłonny jest sądzić, że życie straciło wszelki sens, i doznaje coraz silniejszej pokusy, aby przypisać sobie prawo do położenia mu kresu."
Encyklika Evangelium Vitae (23 )
***
Hmm... Nie jestem ani teologiem/teolożką, ani filozofem/filozoszką.
Więc jestem przeciętny człowiek, który sobie to czyta.
Hmm...
Indywidualizm - jeżeli za dużo osób będzie chciało być w centrum uwagi, to w końcu zabraknie tych, którzy zechcą ich podziwiać :P
Utylitaryzm... o to mnie zastanawia (definicje zaczerpnięte ze Słownika wyrazów obcych W. Kopalińskiego):
utylitarny mający na celu korzyść praktyczną, wygodę, względy materialne; mający zastosowanie praktyczne.
a jednocześnie:
utylitaryzm pogląd etyczny (XVIII-XIX w.), głoszący, że to, co dobre, jest pożyteczne, że miarą słuszności postępowania winna być użyteczność jego skutków i że celem działania moralnego, społecznego, politycznego powinna być przewaga przyjemności nad bólem i największe szczęście największej liczby ludzi; dążenie do osiągnięcia celów utylitarnych, praktycznych, materialnych; por. hedonizm.
Jak na pogląd etyczny, to mi to jakoś pokrętnie wygląda, a z drugiej strony jak pomyślę, o takiej na przykład "głośnej" obecnie pani etyk (nazwisko zmilczę), no to sprawa jasna, będziem moralni, tylko sobie tę moralność najpierw nieco zrelatywizujemy.
Hedonizm filoz. doktryna etyczna, uznająca przyjemność (rozkosz) za cel i najwyższe dobro człowieka, za główny motyw działania, a uniknięcie przykrości (bólu) za warunek szczęścia; por. utylitarny.
No tak, jak widać jest etyka i etyka. Zapewne konsekwencja tego: "(...) wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu". To po co było ich wydawać na tę pastwę? Ehh ta wolna wola...
Własny dobrobyt materialny i atrakcyjność. Obejrzałam sobie dziś galerię zdjęć z rozdania Telekamer. Ludzieeeee, szkoda gadać, a to tylko wycinek tego wielkiego świata celebrities, czy jak się to tam nazywa. Się to (ten świat) ewidentnie łączy z ostatnim akapitem cytatu. Nic dodać, nic ująć.
Jedynym celem, który się bierze pod uwagę, jest własny dobrobyt materialny. Tak zwana „jakość życia” jest interpretowana najczęściej lub wyłącznie w kategoriach wydajności ekonomicznej, nie uporządkowanego konsumpcjonizmu, atrakcji i przyjemności czerpanych z życia fizycznego, natomiast zapomina się o głębszych — relacyjnych, duchowych i religijnych — wymiarach egzystencji.
W takim klimacie cierpienie, które nieustannie ciąży nad ludzkim życiem, ale może też stać się bodźcem do osobowego wzrostu, zostaje „ocenzurowane”, odrzucone jako bezużyteczne, a nawet jest zwalczane jako zło, którego należy unikać zawsze i we wszystkich okolicznościach. Gdy nie można go przezwyciężyć i gdy znika nawet nadzieja na dobrobyt w przyszłości, człowiek skłonny jest sądzić, że życie straciło wszelki sens, i doznaje coraz silniejszej pokusy, aby przypisać sobie prawo do położenia mu kresu."
Encyklika Evangelium Vitae (23 )
***
Hmm... Nie jestem ani teologiem/teolożką, ani filozofem/filozoszką.
Więc jestem przeciętny człowiek, który sobie to czyta.
Hmm...
Indywidualizm - jeżeli za dużo osób będzie chciało być w centrum uwagi, to w końcu zabraknie tych, którzy zechcą ich podziwiać :P
Utylitaryzm... o to mnie zastanawia (definicje zaczerpnięte ze Słownika wyrazów obcych W. Kopalińskiego):
utylitarny mający na celu korzyść praktyczną, wygodę, względy materialne; mający zastosowanie praktyczne.
a jednocześnie:
utylitaryzm pogląd etyczny (XVIII-XIX w.), głoszący, że to, co dobre, jest pożyteczne, że miarą słuszności postępowania winna być użyteczność jego skutków i że celem działania moralnego, społecznego, politycznego powinna być przewaga przyjemności nad bólem i największe szczęście największej liczby ludzi; dążenie do osiągnięcia celów utylitarnych, praktycznych, materialnych; por. hedonizm.
Jak na pogląd etyczny, to mi to jakoś pokrętnie wygląda, a z drugiej strony jak pomyślę, o takiej na przykład "głośnej" obecnie pani etyk (nazwisko zmilczę), no to sprawa jasna, będziem moralni, tylko sobie tę moralność najpierw nieco zrelatywizujemy.
Hedonizm filoz. doktryna etyczna, uznająca przyjemność (rozkosz) za cel i najwyższe dobro człowieka, za główny motyw działania, a uniknięcie przykrości (bólu) za warunek szczęścia; por. utylitarny.
No tak, jak widać jest etyka i etyka. Zapewne konsekwencja tego: "(...) wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu". To po co było ich wydawać na tę pastwę? Ehh ta wolna wola...
Własny dobrobyt materialny i atrakcyjność. Obejrzałam sobie dziś galerię zdjęć z rozdania Telekamer. Ludzieeeee, szkoda gadać, a to tylko wycinek tego wielkiego świata celebrities, czy jak się to tam nazywa. Się to (ten świat) ewidentnie łączy z ostatnim akapitem cytatu. Nic dodać, nic ująć.
3 komentarze:
już wiem, co napiszę.
Z tych trzech: "indywidualizm, utylitaryzm, hedonizm" najgorzej postrzegany jest hedonizm. Najłatwiej nam podchodzić pozytywnie do indywidualizmu - może zwłaszcza nam, po doświadczeniu komuny... a tu proszę, stop.
Przerost indywidualizmu jest zły. Czytałam o tym wczoraj też u Ratzingera :) , że wybujały indywidualizm sprzeciwia się podstawowym hm zasadom katolicyzmu. Zaczynając od tego czegoś, co można by określić jako "zasadę okupu" czy "zastępstwa", a co jest podstawą Odkupienia. A kończąc chyba na tym, co tworzy społeczność Kościoła.
Indywidualność nie może wyrywać z organizmu, nie może odrywać od Relacji. Nie może nawet (w sposób absolutny) indywidualizować Relacji, bo wtedy z Odkupienia nici.
Qrczejasne, naplątałam, widzę. :P
Noo, toś przyszalała, ale w miarę rozumiem :P
Indywidualizm może prowadzić do chorego egoizmu i to już na pewno nie jest w porządku.
A mnie bardziej martwi relatywizm moralny. Bardziej niebezpieczny na mój gust, bo nie widać go czasem tak na pierwszy rzut oka. Tak sobie raz coś tam wytłumaczymy, że w sumie to nie robimy nić złego, potem tak drugi raz, potem trzeci i tak to sie toczy. Ale sumienie wtedy mamy czyste, a jakże.
Poza tym, obecnie w szkołach religia jest w sumie PRZECIWSTAWIANA etyce. W sensie przedmiotu. Nie mówię, że ludzie niewierzący nie mogą postępować etycznie. Bo oczywiście, że mogą. Tyle że tu jest wybór albo religia, albo etyka. A to już coś sugeruje.
Prześlij komentarz